Mamy pelnie lata, polowe lipca, ale musze powiedziec, ze z ta pogoda w Austrii roznie bywa. Jesli juz jest cieplutko i slonecznie, to ja musze pracowac ;) Natomiast w weekendy jak na zlosc rzadko kiedy pogoda pozwala na kapiele sloneczne... Dlatego jestem poniekad zmuszona uzywac produkty typu samoopalacz, brazer, specjalnie na nogi, zwlaszcza ze wlasnie ta czesc ciala u mnie najwolniej sie opala. A ja bardzo chetnie nosze spodniczki, sukieneczki ;)
Dzis zaprezentuje wam jeden z dwoch produktow, jakie posiadam, ktore maja za zadanie zapewnic nam ladny i zdrowy braz, odrazu po zastosowaniu, czyli tak, jak lubie najbardziej!
Jest to spray brazujacy do nog marki Artdeco, produkt z rodzaju tzw. "rajstop w sprayu".
Wg. producenta Spray ten dziala jak podklad, nadaje nogom naturalny brazik, wyrownuje kolor. Jest bardzo wygodny w rozprowadzeniu, trwaly, wodoodporny. Dzieki zawartosci panthenolu, witaminy E oraz ekstraktu z zielonej herbaty spray ten pielegnuje skore. Spray ten dostepny jest w kilku wersjach kolorystycznych.
Produkt ma pojemnosc 100 ml, kosztuje w Austrii ok. 10 Euro.
A jak prezentuje sie ten spray z mojej perspektywy?
Wybralam kolor nr 3, Sand, jest to naprawde ladny odcien brazu, wygladajacy bardzo naturalnie. To chyba jedyny plus tego sprayu.
Problem zaczyna sie, gdy chcemy ten produkt rozprowadzic. Wg. producenta nalezy spryskac nogi z odleglosci 15-20 cm i natychmiast rozprowadzic produkt na skorze. Ja oczywiscie dostosowalam sie do tych zalecen. Niestety spray niemalze odrazu zastyga na skorze i poprostu nie da sie go juz rozprowadzic, rozsmarowac! W konsekwencji mialam na nogach plamy, zacieki, z ktorymi nie moglam sie pokazac miedzy ludzmi. Zmuszona bylam zmyc ten fluid z nog i poratowac sie brazerem z Pat&Rub. O tym brazerze napisze wam jutro :)
Sklad tego sprayu rowniez nie powala - mamy tu silikony, PEGi, a takze wiazanke parabenow.
Podsumowujac - rozczarowal mnie ten produkt. Niemozliwosc rownomiernego rozprowadzenia go na nogach (juz nie wspominajac o stopach) zupelnie go u mnie dyskwalifikuje. Gdyby nie to, bylabym w stanie wybaczyc ten sklad, ta wysoka cene za stosunkowo mala pojemnosc.
A szkoda, bo bardzo lubie firme Artdeco.
Byc moze znacie jakies fajne preparaty, ktorymi mozna sie troche wspomoc, jezeli chodzi o brazowanie :)
Bardzo jestem ich ciekawa!
Zapraszam jutro na druga czesc recenzji, jutro przedstawie wam brazer + samoopalacz mojej ulubionej firmy Pat&Rub.
Dobrej nocki!!
P.S. Drogie czytelniczki, drodzy czytelnicy, zachęcam Was do pomocy temu małemu Skarbowi,
któremu ja z całego serca kibicuję i życzę wszystkiego najlepszego!
Niestety nie używam samoopalaczy raz kiedyś użyłam i wyglądałam jak muchomor :)
OdpowiedzUsuńPierwsze próby zazwyczaj kończą sie niepowodzeniem ;-)
UsuńDla niewprawionych polecam balsam brązujący Sopot z Ziaji. Nim nie można sobie zrobić krzywdy ;-)
Ja mam.samoopalacz w zelu Garniera, z ktorego jestem zadowolona, ladnie opala i nie robi zaciekow czy plam. Natomiast mam tez z Garniera taka zmywalna opalenizne i niestety nie potrafie rozprowadzic bez zaciekow! lubie zmywalna opalenizne z Rimmela ale moim absolutnym hitem sa rajstopy w kostce z Lush! cudna opalenizna i nie da sie zaciekow zrobic nawet gdybym sie o nie postarala!
OdpowiedzUsuńChetnie bym sprobowala tych rajstop z lusha! Koniecznie pokaż je na blogu :-) narobilas mi teraz na nie ochoty :-)
UsuńGdzie zaopatrujesz sie w Lusha?
Lush w Angli jest łatwo dostępny :) planuję zrobić o tej kostce post :) ale nie mam jej ze sobą, muszę wrócić do domu :)
UsuńA nie wiesz przypadkiem, ja z dostępnością w PL? W Austrii i w Niemczech nie widziałam. .. ;-)
Usuńja tam od lat używam Rossmannowskich i innych samoopalaczy i jestem zadowolona z tej "opalenizny" :]
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pamietam że niedawno pokazywalas go na blogu :-)
UsuńDobrze wiedzieć, ze ten rossmannowski jest tak dobry :-)
Szkoda pewnie z Pat&Rub jesteś bardziej zadowolona;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/
Tak, Pat&Rub spisuje się zdecydowanie lepiej :-)
Usuńuwielbiam tego typu produkty, jednak moje rajstopki w sprayu starczą mi na co najmniej cały sezon
OdpowiedzUsuńA z jakiej firmy masz te rajstopki?
UsuńTeż się tak ciężko rozsmarowują?
sally hansen, nie nie mam z tym problemu.
UsuńStaram się zawsze wieczorem używać balsamu więc rano są nawilżone, łatwo się rozprowadzają, nie ma smug i nie rolują się. jestem bardzo zadowolona
Musze koniecznie wyprobowac ten sally hansen :)
UsuńTylko ze on tu w Austrii jest nie do kupienia... na szczescie wkrotce wpadne do Polski ;)
Dzieki za informacje Zanetko!
Ja na brak opalenizny narzekać nie mogę i nie używam preparatów wspomagających, wiec chyba Ci nie pomogę..:/
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :-)
Usuńpolecam chusteczki nasączone np Dax Cosmetics
OdpowiedzUsuńA właśnie, te chusteczki to fajny pomysł! :-)
Usuńnie używam takich rzeczy :)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że nie masz takiej potrzeby:-)
UsuńJa niestety zawsze mam problem z opaleniem nóg ;-)
Ja jednak wolę poleżeć trochę na słońcu i nabrać prawdziwej opalenizny. Samoopalaczy nigdy nie używałam i nie mam zamiaru:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie ma to jak prawdziwa opalenizna :-)
Usuńna stronie artdeco.de firma pisze, żeby spryskiwać z 20-30 cm, a rozcierać "dla uzyskania przejrzystego efektu", czyżby tłumaczenie instrukcji dla klientów z Polski było nieadekwatne?
OdpowiedzUsuńnie wiem, kto tłumaczy opisy, ale to jest nagminne w wielu markach
tak czy inaczej dzięki za rzetelną recenzję :)
TrolldorA
Ja akurat swoj spray kupiłam w Austrii, na opakowaniu, takze niemieckojezycznym, stoi jak byk, żeby spryskać z odległości 15-20 cm i natychmiast rozetrzeć ;-)
UsuńDam może jeszcze jedną szansę temu sprayowi...
Pozdrawiam! :-)
Ja polecam samoopalacze z firmy St Tropez,u mnie się sprawdziły.
OdpowiedzUsuńDzieki za rade :)
Usuń