Denko sierpień-listopad 2014
Witam Was Kochani!
Zdaję sobie sprawę z tego, że ostatnio zaniedbywam mojego bloga. Nie jest to jednak spowodowane moim lenistwem bądź brakiem pomysłów, lecz po prostu ogromem pracy. W branży, w której pracuję, czas przedświąteczny jest najgorętszym okresem w całym roku. Zresztą pewnie większość z Was ma tak samo ;) Zapewniam Was jednak, że staram się regularnie odwiedzać Wasze blogi.
Za kilka dni zaczynam urlop, więc mam nadzieję, że będę mogła nadrobić zaległości.
A tymczasem dziś przedstawię moje denko z sierpnia, września, października i listopada. Wiem, jak na cztery miesiące to nie jest tego dużo, ale ostatnio postanowiłam mniej kupować, a więcej zużywać. Zobaczymy, jak mi się uda wytrwać w tym postanowieniu ;)
A tym czasem jedziemy z denkiem:
Słynny micel z Biodermy - dla mnie niezastąpiony, skutecznie i jednocześnie zmywa makijaż, nie podrażniając nawet delikatnej skóry oczu. W Polsce czeka na mnie już zapas :)
Truskawkowy żel pod prysznic Balea oraz porzeczkowy żel pod prysznic Alverde. Obydwa bardzo przyjemnie pachniały, ale nie sądzę, abym potworzyła zakup. Porzeczkowy pochodzi z serii limitowanej, a Balea posiada w ofercie tyle innych pięknie pachnących żeli, że najchętniej wypróbowałabym je wszystkie ;)
Dezodoranty w atomizerze Vichy oraz Alverde. Obydwa bez zawartości aluminium. Dezodorant z Alverde okazał się być całkiem przeciętny, Vichy spisał się nieco lepiej. Być może kiedyś skuszę się jeszcze na Vichy.
Ulubiony duet do mycia twarzy: pianka Pharmaceris oraz tonik Pat&Rub.
Ostatnio jednak zdradziłam tą piankę z Phenome i muszę powiedzieć, że ta druga także spisuje się świetnie!
Płynom Lactacyd jestem wierna od lat. Jak dla mnie są najlepsze :)
Dużo uwagi przywiązuję do pielęgnacji stóp i dlatego zawsze mam w zapasie kilka kremów. Zarówno Balea, jak i Collistar spisały się na tyle dobrze, że powtórzyłam zakup.
Szampon dla dzieci Babylove z DMu służył mi bardzo dobrze do mycia pędzli do makijażu.
O słynnym Jantarze nie mogę powiedzieć niczego złego bądź dobrego.
Produkt ten tak szybko się skończył, że nawet nie zdążył zadziałać ;)
Nie zdecydowałam się na kolejny zakup.
Zmywacz do paznokci pozostanie zawsze zmywaczem, nawet gdy nosi nazwę Dior ;) Bardzo lubię kosmetyki Dior, ale Po zmywaczu nie ma co się spodziewać cudów. Owszem, przyjemnie pachniał, nie wysuszał zbytnio płytki paznokcia, ale to samo robi u mnie zmywacz z Biedronki. Dlatego nie warto wydawać tyle pieniędzy...
Te dwa produkty z pewnością dołączą do moich największych odkryć kosmetycznych roku. Serum Syper Aqua-Eye z Guerlaina oraz krem do twarzy na dzień Time to Smooth marki Ahava podbiły moje serce skutecznością oraz wydajnością. Obecnie używam już kolejnych opakowań.
Rewelacyjny lakier do włosów w dobrej cenie. Koniecznie ten z różową obwódką :) Świetnie nadaje się do moich cienkich włosów. Jak tylko zużyję zapasy, to ponownie go kupię :)
Wymienna szczoteczka Clarisonic. To była standardowa wersja, dostępna przy zakupie szczoteczki Mia2. Kolejną wersją, jaką kupiłam, jest szczoteczka do cery wrażliwej.
A oto moje największe odkrycie roku: tusz do rzęs Dior Iconic Overcurl. Dla mnie absolutnie najlepszy i niezastąpiony. Pierwszy i jedyny, który jet w stanie unieść moje sztywne rzęsy ;) A do tego jest mega wydajny - służył mi przez pól roku!
Krem na noc Guerlain z serii Super Aqua. Świetny krem, który niestety okropnie dużo kosztuje... Dlatego nie zdecydowałam się na kolejny zakup - po prostu szkoda mi pieniędzy, bo obecny krem na noc, którego używam, kosztuje ponad połowę mniej, a działa równie skutecznie. Poza tym wydajność na około 3 miesiące wydaje się być dosyć przeciętna...
Może jesli kiedyc trafię na jakąś niesamowitą promocję, zdecyduję się na powtórny zakup.
Kolejny produkt do czyszczenia pędzli - płyn MAC, który dodatkowo działa dezynfekująco. To już moje drugie opakowanie. Obecnie używam mydełka do pędzli Da Vinci, ale pewnie kiedyś ponownie kupię MACa.
Maska do włosów tłustych z Pat&Rub. Sama nie wiem, które to już opakowanie tej maski udało mi się zdenkować. Może ta maska nie robi cudów, nie zmniejszy przetłuszczania, ale za to bardzo fajnie oczyszcza skórę głowy oraz włosy. Ja bardzo lubię wsyzstko, co glinkowe, dlatego chętnie sięgam po ten specyfik.
Ostatnio jednak zamówiłam z ciekawości maskę oczyszczającą z Phenome, która czeka na mnie w Polsce. Mam nadzieję, że także się polubimy :)
Pasty do zębów Blanx - wersja klasyczna oraz zielona bez fluoru. Zieloną stosowałam rano, natomiast klasyczną na noc. Pasty są bardzo przyjemne w użyciu, bardzo dokładnie oczyszczają zęby, dlatego oczywiście dokonałam już kolejnego zakupu :)
Mydła w płynie Alverde - tanie, bez rewelacji. Zużyję jeszcze jedno, które mam zapasie, a później rozglądnę się za czymś nowym.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was moim denkiem ;) Jeśli znacie któryś z pokazanych produktów, koniecznie dajcie znać!
Trzymajcie się ciepło!
Etykiety:
Ahava,
Alverde,
Babylove,
Balea,
Bioderma,
Blanx,
Clarisonic,
Collistar,
Dior,
Guerlain,
Jantar,
L'oreal,
Lactadyc,
Pat&Rub,
Pharmaceris,
Vichy
Włosowa aktualizacja - część 2 - STYLIZACJA
Kochani!
Niedawno pokazałam Wam moje kosmetyki do pielęgnacji włosia, dziś kilka słów o stylizacji.
Stylizacja to dla mnie temat - rzeka - ciągle szukam czegoś, co nada moim cienkim włosóm objętości, jednocześnie ich nie obciązając i nie przyspieszając przetłuszczania. Może kiedyś uda mi się trafić na takie cudo? :)
W chwili obecnej stosuję te oto produkty do układania włosów:
Podstawą w stylizacji moich cienkich włosów są lekkie mgiełki. Nie nadają się może do utrwalenia bardzo wymyślnej fryzury, ale nadają włosom namiastkę objętości i nie obciążają zbytnio włosia. Nie znalazłam lepszych w tej kategorii, aniżeli spray Thickening od Bumble&Bumble oraz mgiełka do cienkich włosów marki Phyto, którą dostałam w sierpniu od kochanej Czarnej Ines :)
Dla mocniejszego utrwalenia stosuję pianki do stylizacji:
Pianka L'oreal Professionnel Tecni Art Volume Lift. Nakłada się ją u nasady włosów. Pierwsze wrażenia były wspaniałe - pianka zapowiadała się na KWC. Niestety zauważyłam, że po jej zastosowaniu wyczesywałam coraz więcej włosówna grzebieniu - przynajmniej mam takie wrażenie,że ta pianka była winowajcą. Za jakiś czas dam jej ponownie szansę, bo działa naprawdę świetnie.
Kolejna pianka Tecni Art - Full Volume. Stosuję ją na długości. Poprawnie utrwala fryzurę, nie robi WOW efektu, ale jest jedną z lepszych pianek, jakie miałam okazję stosować.
Dosyć często zdaża mi się używać lokówki. Wszakże loki stwarzają wrażenie objętości :)
Aby zapewnić ochronę przed wysoką temperaturą, sięgam dodatkowo po specjalne spreje przeznaczone to tego celu.
Jakiś czas temu dostałam spray marki Matrix. Wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że spray ten niemiłosiernie plącze włosy! Po jego zastosowaniu nie byłam w stanie oddzieląć pasemek włosów, dlatego odstawiłam go bez żalu.
Udało mi się na szczęście znaleźć coś, co sprawdza się zdecydowanie lepiej. Jest do spray fryzjerskiej marki Professional Sebastian. Jest lekki, nie plącze włosów, a do tego pięknie pachnie :)
Na koniec pozostawiam sobie lakier do włosów.
Obecnie posiadam dwa - drogeryjny Elnett oraz profesjonalny i nieco droższy Infinium, obydwa marki L'oreal. I powiem Was zupełnie szczerze, że Elnett (koniecznie ten z różową obwódką) jest moim najlepszym lakierem, jaki miałam. Przebija nawet Infinium :) A do tego jest dosyć tani. Lakier ten pozostanie ze mną na dłużej :)
Bardzo ciekawi mnie, czy znacie któryś z tych kosmetyków. A jeśli tak, to jak się u Was sprawdził?
Życzę Wam przytulnego niedzielnego popołudnia!
Niedawno pokazałam Wam moje kosmetyki do pielęgnacji włosia, dziś kilka słów o stylizacji.
Stylizacja to dla mnie temat - rzeka - ciągle szukam czegoś, co nada moim cienkim włosóm objętości, jednocześnie ich nie obciązając i nie przyspieszając przetłuszczania. Może kiedyś uda mi się trafić na takie cudo? :)
W chwili obecnej stosuję te oto produkty do układania włosów:
Podstawą w stylizacji moich cienkich włosów są lekkie mgiełki. Nie nadają się może do utrwalenia bardzo wymyślnej fryzury, ale nadają włosom namiastkę objętości i nie obciążają zbytnio włosia. Nie znalazłam lepszych w tej kategorii, aniżeli spray Thickening od Bumble&Bumble oraz mgiełka do cienkich włosów marki Phyto, którą dostałam w sierpniu od kochanej Czarnej Ines :)
Dla mocniejszego utrwalenia stosuję pianki do stylizacji:
Pianka L'oreal Professionnel Tecni Art Volume Lift. Nakłada się ją u nasady włosów. Pierwsze wrażenia były wspaniałe - pianka zapowiadała się na KWC. Niestety zauważyłam, że po jej zastosowaniu wyczesywałam coraz więcej włosówna grzebieniu - przynajmniej mam takie wrażenie,że ta pianka była winowajcą. Za jakiś czas dam jej ponownie szansę, bo działa naprawdę świetnie.
Kolejna pianka Tecni Art - Full Volume. Stosuję ją na długości. Poprawnie utrwala fryzurę, nie robi WOW efektu, ale jest jedną z lepszych pianek, jakie miałam okazję stosować.
Dosyć często zdaża mi się używać lokówki. Wszakże loki stwarzają wrażenie objętości :)
Aby zapewnić ochronę przed wysoką temperaturą, sięgam dodatkowo po specjalne spreje przeznaczone to tego celu.
Jakiś czas temu dostałam spray marki Matrix. Wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że spray ten niemiłosiernie plącze włosy! Po jego zastosowaniu nie byłam w stanie oddzieląć pasemek włosów, dlatego odstawiłam go bez żalu.
Udało mi się na szczęście znaleźć coś, co sprawdza się zdecydowanie lepiej. Jest do spray fryzjerskiej marki Professional Sebastian. Jest lekki, nie plącze włosów, a do tego pięknie pachnie :)
Na koniec pozostawiam sobie lakier do włosów.
Obecnie posiadam dwa - drogeryjny Elnett oraz profesjonalny i nieco droższy Infinium, obydwa marki L'oreal. I powiem Was zupełnie szczerze, że Elnett (koniecznie ten z różową obwódką) jest moim najlepszym lakierem, jaki miałam. Przebija nawet Infinium :) A do tego jest dosyć tani. Lakier ten pozostanie ze mną na dłużej :)
Bardzo ciekawi mnie, czy znacie któryś z tych kosmetyków. A jeśli tak, to jak się u Was sprawdził?
Życzę Wam przytulnego niedzielnego popołudnia!
Zmiany :-)
Moi Kochani,
witam Was w ten piękny słoneczny dzień! Dla mnie ten dzień jest podwójnie miły (mimo, że spędzam weekend w łóżku zmorzona przeziębieniem),
gdyż mam przyjemność przywitać Was w nowej odsłonie.
A to wszystko dzieki przemiłej Weronice z bloga Loveliness. Weronika jest bardzo zdolną młodą dziewczyną, która pasjonuje się między innymi upiększaniem blogów. Miałam okazję podziwiać wiele metamorfoz autorstwa kreatywnej Weroniki, dlatego też nie wahałam się długo i postanowiłam właśnie ją poprosić o pomoc.
Dzięki niej mogę się teraz cieszyć nowym przejrzystym szablonem oraz uroczym kocim nagłówkiem :)
Dziękuję Kochana!
witam Was w ten piękny słoneczny dzień! Dla mnie ten dzień jest podwójnie miły (mimo, że spędzam weekend w łóżku zmorzona przeziębieniem),
gdyż mam przyjemność przywitać Was w nowej odsłonie.
A to wszystko dzieki przemiłej Weronice z bloga Loveliness. Weronika jest bardzo zdolną młodą dziewczyną, która pasjonuje się między innymi upiększaniem blogów. Miałam okazję podziwiać wiele metamorfoz autorstwa kreatywnej Weroniki, dlatego też nie wahałam się długo i postanowiłam właśnie ją poprosić o pomoc.
Dzięki niej mogę się teraz cieszyć nowym przejrzystym szablonem oraz uroczym kocim nagłówkiem :)
Dziękuję Kochana!
Włosowa aktualizacja - część 1 - PIELĘGNACJA
Jakiś czas temu na blogu temu opublikowałam kilka postów dotyczących kosmetyków do pielęgnacji oraz stylizacji włosów, które stosuję. Po upływie kilku miesięcy trochę się u mnie w tej kwestii zmieniło, pojawiło się sporo nowości. Niektóre z tych nowości okazały się przeciętniakami, inne z kolei bardzo polubiłam. Jest także kilka kosmetyków, które od dłuższego czasu u mnie goszczą i którym pozostałam wierna. Dlatego też dziś postanowiłam zrobić małe podsumowanie. Choć włosomaniaczka ze mnie żadna, to jednak jak tak patrzę na tą gromadkę, to muszę przyznać, że całkiem sporo tego się uzbierało ;)
Dziś opowiem Wam o pielęgnacji, a w następnym poście przedstawię produkty do stylizacji włosów.
Na początku muszę zaznaczyć, że jestem posiadaczką ciemnych włosów, które z natury są cienkie, delikatne, przy czym są niskoporowe, niezniszczone, za to ze skłonnością do przetłuszczania.
Szampony
Jeszcze kilka miesięcy temu zachwycałam się szamponem Cristalliste marki Kerastase.
Rzeczywiście jest to dosyć fajny szampon, ale po skończeniu pierwszego opakowania nie mogłam się jakoś przekonać do zakupu następnego. Poprostu bardzo chciałam spróbować czegoś nowego, w niższej cenie.
Po drodze przerabiałam szampony marki Alverde: z oliwek i henny na objętość oraz z zieloną kawą przeciw wypadaniu włosów.
Owszem, szampony te nie są złe, ale szału także nie robią. Oczyszczają przyzwoicie, ale włosy po ich użyciu absolutnie nie nadaja się do rozczesania. Są potwornie tępe i poplątane. Bez żalu postanowiłam, przy okazji zamówienia w sklepie Phenome, kupić sobie szampon tej marki z serii Volumizing.
Nie oczekiwałam niewiadomo czego, bo miałam już styczność z tzw. naturalnymi szamponami, które mnie szczególnie nie zachwyciły. A jednak - szampon Phenome okazał się świetny, i to pod każdym względem! Owszem, może nie jest najtanszy, ale absolutnie jest wart każdej złotówki. Świetnie oczyszcza, odświeża, nie obciąża, nie plącze włosów, w związku z czym nie muszę po każdym myciu sięgać po odżywkę.
A do tego ma świetny skład, w 98,8 % naturalny. Już wiem, że kupię go ponownie, gdy się skończy.
Mam w mojej kolekcji także szampon marki Kerastase z serii Volumifique.
Sam szampon jest dobry, ale sięgam po niego coraz rzadziej, ze względu na zawartość SLSów, których staram się w miarę możliwości unikać.
Czasami zmuszona sytuacją sięgam po suchy szampon. Wypróbowałam już wiele, ale moim zdaniem zdecydowanie najlepszym w tej kwestii jest szampon Lush.
Ma fajny skład, jest niezwykle wydajny i naprawdę działa :)
Odżywki
Używam ich głownie po to, aby móc łatwiej rozczesać włosy. Używam na zmianę odżywki Alverde do włosów farbowanych oraz odżywki Kerastase z serii Cristalliste.
Obydwie robią to, co należy, nie zachwycają jakoś szczególnie, lecz działają poprawnie. Cristalliste nie kupię już ponownie, bo moim zdaniem nie jest warta swojej ceny. Natomiast Alverde nie kosztuje dużo, dlatego być może skuszę się na kolejny zakup, jeśli nie znajdę czegoś lepszego.
Maski
W tej kwestii nieprzerwanie używam maski Elseve z serii Fibralogy w połączeniu z aktywatorem gęstości z tej samej serii.
No dobrze, może nie zauważyłam zwiększenia gęstości włosów, ale zestaw ten nie obciąża moich cienkich włosów, a to już bardzo dużo ;)
Raz w tygodniu sięgam równiez po maske do włosów tłustych mojej ukochanej marki Pat&Rub.
Maska działa oczyszczająco na skórę głowy oraz na włosy. Jestem jej wierna od 2 lat i mimo że ją bardo lubię, mam ochotę na mały skok w bok z maską oczyszczającą marki Phenome :)
Olejki
Nie mam potrzeby olejowania włosów, jako że nie są one zniszczone, a oleje mogą je dodatkowo obciążyć. Lecz od kilku tygodni uzywam bardzo fajnego olejku do skóry głowy, Thin Hair marki Phenome, który ma za zadanie wzmocnić cebulki włosów, a tym samym przeciwdziała ich wypadaniu.
Wprawdzie moje włosięta nie wypadają jakoś bardzo, ale teraz w jesieni postanowiłam zafundować im kurację wzmacniającą. Używam tego olejku od prawie trzech tygodni, nakładam go na noc przed myciem włosów (myję włosy rano, 3 razy w tygodniu). Myślę, że efekty tej kuracji mogą być widoczne dopiero po kilku miesiącach, ale już teraz bardzo polubiłam ten produkt. Olejek bardzo łatwo daje się rozprowadzić na skórze głowy, bezproblemowo daje się zmyć i jest wydajny. Mam bardzo dobre przeczucia w stosunku do tego kosmetyku :)
Suplement diety na wzmocnienie włosów
Od kilku tygodni łykam kapsułki na wzmocnienie cebulek włosów Inneov.
Długo zastanawiałam się, na który suplement powinnam się zdecydować, gdyż na rynku wybór tego typu produktów jest ogromny! W końcu postawiłam na Inneov - preparat zawierający witaminę D, nienasycone kwasy tłuszczowe Omega-3 oraz cynk. Bardzo jestem ciekawa, czy kuracja przyniesie jakieś skutki - na pewno dam Wam znać :)
Już dziś zapraszam Was na kolejny wpis dotyczący kosmetyków do stylizacji włosów, których aktualnie używam.
Miłej niedzieli, moi Kochani! Do następnego razu!
Dziś opowiem Wam o pielęgnacji, a w następnym poście przedstawię produkty do stylizacji włosów.
Na początku muszę zaznaczyć, że jestem posiadaczką ciemnych włosów, które z natury są cienkie, delikatne, przy czym są niskoporowe, niezniszczone, za to ze skłonnością do przetłuszczania.
Szampony
Jeszcze kilka miesięcy temu zachwycałam się szamponem Cristalliste marki Kerastase.
Rzeczywiście jest to dosyć fajny szampon, ale po skończeniu pierwszego opakowania nie mogłam się jakoś przekonać do zakupu następnego. Poprostu bardzo chciałam spróbować czegoś nowego, w niższej cenie.
Po drodze przerabiałam szampony marki Alverde: z oliwek i henny na objętość oraz z zieloną kawą przeciw wypadaniu włosów.
Owszem, szampony te nie są złe, ale szału także nie robią. Oczyszczają przyzwoicie, ale włosy po ich użyciu absolutnie nie nadaja się do rozczesania. Są potwornie tępe i poplątane. Bez żalu postanowiłam, przy okazji zamówienia w sklepie Phenome, kupić sobie szampon tej marki z serii Volumizing.
Nie oczekiwałam niewiadomo czego, bo miałam już styczność z tzw. naturalnymi szamponami, które mnie szczególnie nie zachwyciły. A jednak - szampon Phenome okazał się świetny, i to pod każdym względem! Owszem, może nie jest najtanszy, ale absolutnie jest wart każdej złotówki. Świetnie oczyszcza, odświeża, nie obciąża, nie plącze włosów, w związku z czym nie muszę po każdym myciu sięgać po odżywkę.
A do tego ma świetny skład, w 98,8 % naturalny. Już wiem, że kupię go ponownie, gdy się skończy.
Mam w mojej kolekcji także szampon marki Kerastase z serii Volumifique.
Sam szampon jest dobry, ale sięgam po niego coraz rzadziej, ze względu na zawartość SLSów, których staram się w miarę możliwości unikać.
Czasami zmuszona sytuacją sięgam po suchy szampon. Wypróbowałam już wiele, ale moim zdaniem zdecydowanie najlepszym w tej kwestii jest szampon Lush.
Ma fajny skład, jest niezwykle wydajny i naprawdę działa :)
Odżywki
Używam ich głownie po to, aby móc łatwiej rozczesać włosy. Używam na zmianę odżywki Alverde do włosów farbowanych oraz odżywki Kerastase z serii Cristalliste.
Obydwie robią to, co należy, nie zachwycają jakoś szczególnie, lecz działają poprawnie. Cristalliste nie kupię już ponownie, bo moim zdaniem nie jest warta swojej ceny. Natomiast Alverde nie kosztuje dużo, dlatego być może skuszę się na kolejny zakup, jeśli nie znajdę czegoś lepszego.
Maski
W tej kwestii nieprzerwanie używam maski Elseve z serii Fibralogy w połączeniu z aktywatorem gęstości z tej samej serii.
No dobrze, może nie zauważyłam zwiększenia gęstości włosów, ale zestaw ten nie obciąża moich cienkich włosów, a to już bardzo dużo ;)
Raz w tygodniu sięgam równiez po maske do włosów tłustych mojej ukochanej marki Pat&Rub.
Maska działa oczyszczająco na skórę głowy oraz na włosy. Jestem jej wierna od 2 lat i mimo że ją bardo lubię, mam ochotę na mały skok w bok z maską oczyszczającą marki Phenome :)
Olejki
Nie mam potrzeby olejowania włosów, jako że nie są one zniszczone, a oleje mogą je dodatkowo obciążyć. Lecz od kilku tygodni uzywam bardzo fajnego olejku do skóry głowy, Thin Hair marki Phenome, który ma za zadanie wzmocnić cebulki włosów, a tym samym przeciwdziała ich wypadaniu.
Wprawdzie moje włosięta nie wypadają jakoś bardzo, ale teraz w jesieni postanowiłam zafundować im kurację wzmacniającą. Używam tego olejku od prawie trzech tygodni, nakładam go na noc przed myciem włosów (myję włosy rano, 3 razy w tygodniu). Myślę, że efekty tej kuracji mogą być widoczne dopiero po kilku miesiącach, ale już teraz bardzo polubiłam ten produkt. Olejek bardzo łatwo daje się rozprowadzić na skórze głowy, bezproblemowo daje się zmyć i jest wydajny. Mam bardzo dobre przeczucia w stosunku do tego kosmetyku :)
Suplement diety na wzmocnienie włosów
Od kilku tygodni łykam kapsułki na wzmocnienie cebulek włosów Inneov.
Długo zastanawiałam się, na który suplement powinnam się zdecydować, gdyż na rynku wybór tego typu produktów jest ogromny! W końcu postawiłam na Inneov - preparat zawierający witaminę D, nienasycone kwasy tłuszczowe Omega-3 oraz cynk. Bardzo jestem ciekawa, czy kuracja przyniesie jakieś skutki - na pewno dam Wam znać :)
Już dziś zapraszam Was na kolejny wpis dotyczący kosmetyków do stylizacji włosów, których aktualnie używam.
Miłej niedzieli, moi Kochani! Do następnego razu!
Haul sierpnia czyli polskie zakupy
Przy okazji niedawnego urlopu w Polsce udało mi się kupić kilka wspaniałości, które na codzień niestety nie są dla mnie dostępne.
Jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne to za główny cel obrałam sobie bliższe poznanie oferty marki Organique. Uwielbiam wszelkie pachnące kosmetyki pod prysznic i zawsze muszę mieć w łazience ich sporą kolekcyjkę :)
Z oferty marki Organique wybrałam:
- dwie pianki pod prysznic: grecką oraz mleczną. Jestem bardzo zaskoczona, jak wydajne są te pianki. Obawiałam się, że jedno opakowanie wystarczy na kilka użyć, a tu taka miła niespodzianka :)
- dwa żele z serii Aromatic Shower Gel, w wersji Marakuja & Limonka oraz Jabłko & Rabarbar
- cudownie pachnący żel Shower Jelly o zapachu Energizing
- delikatnny żel Bloom Essence
- cukrowy peeling do ciała o zapachu Marakuja & Limonka, który na szczęście nie zostawia tłustej powłoczki, a za to naprawdę świetnie wygładza i pielęgnuje skórę
W Sephorze udało mi się zdobyć dwa kosmetyki z jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych-Pat&Rub, a mianowicie żel pod prysznic z serii otulającej oraz kawowy peeling do ust. I tym razem nie zawiodłam się na Pat&Rub :)
Żele pod prysznic tej marki są mi znane, natomiast peelingu do ust nigdy wcześniej nie miałam. Jest to przyjemny drobiazg, którego chętnie używam.
Uwielbiam wszystko, co poziomkowe i bardzo żałuję, że tak mało jest kosmetyków o tym aromacie. Od dawna chciałam sobie kupić poziomkową wazelinę do ust z Flosleku i na szczęście znalazłam ją w Rossmannie. Godzinami mogłabym sobie ją tak wąchać. A i działanie jest bardzo dobre. Swietnie sprawdza się u mnie także kultowy już balsam do ust Nuxe Reve de Miel, który kupiłam sobie w stacjonarnej aptece.
Kremowy cień do powiek Diorshow Fusion Mono w odcieniu 021 Etoile kupiłam jeszcze na lotnisku. Bardzo lubię ten cień, bo nadaje połtransparentny efekt, mało jest tu pigmentu, za to znajdują się w nim miliony drobinek, które wspaniale rozświetlają powiekę.
W mojej ulubionej aptece internetowej Słonik zaopatruję się zawsze w micele Biodermy, które są sprzedawane w dwupaku w bardzo korzystnej cenie, a także w ukochane pianki oraz żele do mycia twarzy z Pharmaceris.
W trakcie urlopu udało mi się spotkać w Katowicach z jedną z moich najukochańszuch blogerek - uroczą Czarną Ines. Podczas naszej zakupowej wyprawy zanalazłyśmy się w firmowym sklepie Phenome. Marka ta już od jakiegoś czasu mnie interesuje i na początek kupiłam sobie pumeksowy peeling do stóp Fresh Mint, o którym już marzyłam :) Peeling ma ciekawą konsystencję, niczym piasek. Delikatnie, ale jednocześnie skutecznie złuszcza i masuje stopy. Nie wyczuwam tu miętowych aromatów, raczej cytrynowo-ziołowe, na szczęście zapach nie jest bardzo mocny. Oprócz peelingu kupiłam jeszcze balsam do rąk z serii Pure Sugarcane. Fantastycznie nawilża i pielęgnuje i do tego bardzo ładnie pachnie :) Moje pierwsze spotkanie z marką Phenome sprawiło, że mam ochotę na więcej. Zamówienie ze sklepu internetowego jest już w drodze do mnie i z pewnością pokażę na blogu, na co jeszcze się skusiłam.
Udało mi się jeszcze w Sephorze kupić mój ulubiony krem do stóp marki AA z limitowanej serii.
Z polecenia najpiękniejszej pani stomatlogo, jaką znam, czyli Czarnej Ines, kupiłam sobie pasty do zębów Blanx: jedną klasyczną wybielającą, a drugą w wersji eko, bez fluoru :) Pasty są świetne i na pewno przy nich pozostanę.
Zakupy zaliczam do udanych, teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko denkować, denkować, denkować... :)
Całuję Was mocno!
Jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne to za główny cel obrałam sobie bliższe poznanie oferty marki Organique. Uwielbiam wszelkie pachnące kosmetyki pod prysznic i zawsze muszę mieć w łazience ich sporą kolekcyjkę :)
- dwie pianki pod prysznic: grecką oraz mleczną. Jestem bardzo zaskoczona, jak wydajne są te pianki. Obawiałam się, że jedno opakowanie wystarczy na kilka użyć, a tu taka miła niespodzianka :)
- dwa żele z serii Aromatic Shower Gel, w wersji Marakuja & Limonka oraz Jabłko & Rabarbar
- cudownie pachnący żel Shower Jelly o zapachu Energizing
- delikatnny żel Bloom Essence
- cukrowy peeling do ciała o zapachu Marakuja & Limonka, który na szczęście nie zostawia tłustej powłoczki, a za to naprawdę świetnie wygładza i pielęgnuje skórę
W Sephorze udało mi się zdobyć dwa kosmetyki z jednej z moich ulubionych marek kosmetycznych-Pat&Rub, a mianowicie żel pod prysznic z serii otulającej oraz kawowy peeling do ust. I tym razem nie zawiodłam się na Pat&Rub :)
Żele pod prysznic tej marki są mi znane, natomiast peelingu do ust nigdy wcześniej nie miałam. Jest to przyjemny drobiazg, którego chętnie używam.
Uwielbiam wszystko, co poziomkowe i bardzo żałuję, że tak mało jest kosmetyków o tym aromacie. Od dawna chciałam sobie kupić poziomkową wazelinę do ust z Flosleku i na szczęście znalazłam ją w Rossmannie. Godzinami mogłabym sobie ją tak wąchać. A i działanie jest bardzo dobre. Swietnie sprawdza się u mnie także kultowy już balsam do ust Nuxe Reve de Miel, który kupiłam sobie w stacjonarnej aptece.
Kremowy cień do powiek Diorshow Fusion Mono w odcieniu 021 Etoile kupiłam jeszcze na lotnisku. Bardzo lubię ten cień, bo nadaje połtransparentny efekt, mało jest tu pigmentu, za to znajdują się w nim miliony drobinek, które wspaniale rozświetlają powiekę.
W mojej ulubionej aptece internetowej Słonik zaopatruję się zawsze w micele Biodermy, które są sprzedawane w dwupaku w bardzo korzystnej cenie, a także w ukochane pianki oraz żele do mycia twarzy z Pharmaceris.
W trakcie urlopu udało mi się spotkać w Katowicach z jedną z moich najukochańszuch blogerek - uroczą Czarną Ines. Podczas naszej zakupowej wyprawy zanalazłyśmy się w firmowym sklepie Phenome. Marka ta już od jakiegoś czasu mnie interesuje i na początek kupiłam sobie pumeksowy peeling do stóp Fresh Mint, o którym już marzyłam :) Peeling ma ciekawą konsystencję, niczym piasek. Delikatnie, ale jednocześnie skutecznie złuszcza i masuje stopy. Nie wyczuwam tu miętowych aromatów, raczej cytrynowo-ziołowe, na szczęście zapach nie jest bardzo mocny. Oprócz peelingu kupiłam jeszcze balsam do rąk z serii Pure Sugarcane. Fantastycznie nawilża i pielęgnuje i do tego bardzo ładnie pachnie :) Moje pierwsze spotkanie z marką Phenome sprawiło, że mam ochotę na więcej. Zamówienie ze sklepu internetowego jest już w drodze do mnie i z pewnością pokażę na blogu, na co jeszcze się skusiłam.
Udało mi się jeszcze w Sephorze kupić mój ulubiony krem do stóp marki AA z limitowanej serii.
Z polecenia najpiękniejszej pani stomatlogo, jaką znam, czyli Czarnej Ines, kupiłam sobie pasty do zębów Blanx: jedną klasyczną wybielającą, a drugą w wersji eko, bez fluoru :) Pasty są świetne i na pewno przy nich pozostanę.
Zakupy zaliczam do udanych, teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko denkować, denkować, denkować... :)
Całuję Was mocno!
Wyniki rozdania :)
Kochani, przybywam do Was dziś szybciutko z ogłoszeniem wyników w moim pierwszym rozdaniu. Bardzo się cieszę, że tak wiele z Was wzięło w nim udział i obiecuję, że nie było to ostatnie rozdanie z kosmetykami Balea na moim blogu.
Ale teraz przejdźmy do najważniejszego :)
Z pomocą tej oto "sierotki" udało nam się wylosować następujących zwycięzców:
Pierwsza nagroda wędruje do... Gosi z Bloga Esy, floresy, fantasmagorie
Drugą nagrodę zdobywa... IVONKA z bloga Inspiruje mnie życie...
Ponieważ tak wiele z Was zgłosiło się do rozdania, postanowiłam również wręczyć dodatkowo jedną nagrodę pocieszenia w postaci kremu do ciała marki Vichy, która zawędruje do bloga Bemol Naschkatze
Drogie dziewczyny, gratuluję Wam serdecznie i proszę o podanie Waszych adresów do wysyłki na mój adres mailowy: justynka170@gmail.com
Całuję Was mocno i życzę miłej niedzieli!
Ale teraz przejdźmy do najważniejszego :)
Z pomocą tej oto "sierotki" udało nam się wylosować następujących zwycięzców:
Pierwsza nagroda wędruje do... Gosi z Bloga Esy, floresy, fantasmagorie
Drugą nagrodę zdobywa... IVONKA z bloga Inspiruje mnie życie...
Ponieważ tak wiele z Was zgłosiło się do rozdania, postanowiłam również wręczyć dodatkowo jedną nagrodę pocieszenia w postaci kremu do ciała marki Vichy, która zawędruje do bloga Bemol Naschkatze
Drogie dziewczyny, gratuluję Wam serdecznie i proszę o podanie Waszych adresów do wysyłki na mój adres mailowy: justynka170@gmail.com
Całuję Was mocno i życzę miłej niedzieli!
Subskrybuj:
Posty (Atom)