Za każdym razem sięgałam po inny produkt - właściwie samoopalacz z Ziaji jest jedynym kosmetykiem brązującym, do którego wracałam.
Dziś chciałabym Wam opowiedzieć kilka słów o balsamie tonującym duńskiej marki Gosh, z którego jestem niezwykle zadowolona! No właśnie, nie jest to typowy samoopalacz, lecz jest kosmetyk dający stopniowy efekt brązowienia.
Używając samoopalacza opalenizna pojawia się najpóźniej po kilku godzinach. Natomiast ten balsam należy nakładać codziennie, aż do osiągnięcia pożądanego efektu, u mnie zazwyczaj są to 2-3 dni.
Do tej pory miałam do czynienia jedynie z kolorówką marki Gosh - jest to moja ulubiona drogeryjna marka. Natomiast balsam ten kupiłam w ciemno, podczas mojego ostatniego urlopu w Polsce. Po kilku tygodniach mogę śmiało stwierdzić, że jest to świetny zakup!
Przede wszystkim balsam tonujący ma tę przewagę nad typowym samoopalaczem, że nie śmierdzi. Nie ma tego charakterystycznego samoopalaczowego smrodku! Dla mnie to absolutnie ogromny plus! Jedynie nakładając kosmetyk na skórę wyczuwam delikatny chemiczny zapach, który jednak szybciutko się ulatnia.
Poza tym, jak juz wspominałam, stosując balsam tonujący zamiast samoopalającego uzyskujemy stopniowy efekt. Dzięki temu nie można nim sobie zrobić krzywdy. Ja mam różne doświadczenia z samoopalaczami, wiem, co to znaczy mieć plamy, smugi itp, natomiast po tym tonerze przyciemnienie skóry jest równomierne. Kolor jest naturalny, nie wpada w pomarańcz.
Ja wybrałam odcień Light/Medium, dostępny jest także odcień Medium/Dark.
Prócz nadania ładnego kolorytu balsam posiada bardzo dobre właściwości pielęgnujące. Po jego zastosowaniu skóra jest gładka i na prawdę bardzo dobrze nawilżona. Co w kosmetykach brązujących nie jest oczywiste.
Balsam znajduje się w wygodnym opakowaniu z dobrze działającą pompką. Pojemność balsamu to 150 ml.
Gradual Tan od Gosh można stosować nie tylko do ciała, ale i na twarz. Ja jednak do twarzy nie używam żadnych kosmetyków tego typu, nie mam takiej potrzeby. Mnie twarz zawsze szybko sie opala ;)
Konsystencję określiłabym raczej jako lotion, aniżeli balsam. Jest lekka, bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia filmu. Już po chwili od nałożenia można się ubrać bez obawy o ubrania :)
Formuła balsamu zawiera brązujący składnik na bazie cukru, DHA, który współpracuje z kwasowością skóry, aby dać jej naturalnie opalony wygląd. Poza tym balsam zawiera składniki nawilżające i odżywcze, takie jak: aloes, kompleks nawilżający DayMoist, jagody Goji, masło shea i olej ze słodkich migdałów. Nie zawiera natomiast parabenów.
Cena tego balsamu waha się w granicach 45 złotych. Kosmetyki Gosh można kupić między innymi w drogeriach Hebe, Wispol.
Tak jak wspominałam na początku przerobiłam już baaardzo dużo różnych kosmetyków tonujących i samoopalających. Nie pamiętam jednak, żebym z któregoś była tak zadowolona, jak z Gosh Gradual Tan.
Bardzo jestem ciekawa, jaki Wy macie stosunek to takich wspomagaczy? Stosujecie samoopalacze/tonery?
Całuję Was mocno!
Mój stosunek do tego typu produktów jest neutralny :). Nie jestem do nich uprzedzona, jednak sama nie używam tego typu produktów. Ze względu na swoją naturalną karnację nie są mi potrzebne :)
OdpowiedzUsuńFajnie ci, że nie potrzebujesz takich specyfików :-)
UsuńO Goshu powiem szczerze dawno nic nie śłyszałem a kiedyś marka przodującą była
OdpowiedzUsuńBardzo fajne mają kosmetyki do makijażu :-)
UsuńJa chyba nigdy takich produktów nie używałam ;)
OdpowiedzUsuń________________________
Look&denim
WWW.JUSTYNAPOLSKA.BLOGSPOT.COM
Nie każdy lubi takie kosmetyki ;-)
UsuńJa raz w życiu spróbowałam i to mi wystarczy :-(
OdpowiedzUsuńTo był samoopalacz Vichy za ok 50 złotych i myslałam że będzie dobry, na szczęście mimo wszystko test odbył się w trakcie grypy, kiedy nie musiałam wychodzić i w zimie. to mnie uratowało, bo byłam pomarańczowa, pamietam szczególnie potworne były moje ręce od zewnątrz, w okolicach łokci, zgięcia łokci. Nigdy już tego nie zrobię!
od wewnątrz, tam gdzie jest taka delikatna skóra...
UsuńDlatego ja staram się unikać i wolę takie balsamy stopniowo opadające, jak ten Gosh właśnie :-) Nimi nie można sobie zrobić krzywdy ;-)
Usuńlubiłam go choc jakoś nie mogłam sie oprzeć wrażeniu, że ta opalenizna wpadała w zielony odcień o.O
OdpowiedzUsuńZielony?? ;-) No nieźle ;-) W sumie to efekt zawsze jest bardzo indywidualny, w zależności od skóry. U mnie kolor akurat wychodzi fajny, ale to nie znaczy, że u innych też taki wyjdzie...
UsuńTo nie dla mnie, chyba w mojej bladosci czuje sie najlepiej ;)
OdpowiedzUsuńI dobrze! Nie każdy lubi opaleniznę :-)
Usuńja się nadal boję takich cudaków :P mam Clarins i z dużą dozą ostrożności i nieśmiałości do niego podchodzę choć lubię :)
OdpowiedzUsuńBuzialek Kochana na miły wieczór i czekam Skarbie na maila z danymi :)
Aguś, czemu boisz się takich specyfików? Myślisz, że są szkodliwe?
UsuńBuzialki, Kochana! Napiszę za chwilkę :-)
właśnie czegoś szukam, bo strach łydki pokazać :)) ręce już mi słoneczko złapało, a łydki wciąż niestety straszą ;p
OdpowiedzUsuńU mnie z łydkami ten sam problem, ciężko mi je opalić ;-)
UsuńDo łydek chyba jednak polecałabym ciemniejszy odcień balsamu :-)
Ja lubię takie kosmetyki, najlepszy dla mnie jest balsam brązujący z firmy Ziaja. Nie robi plam, ładnie opala :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, Ziaja ma świetny ten samoopalacz :-) Mnie tylko przekszadzał zapach ;-)
UsuńJa raczej nie używałam samoopalaczy ale w tym roku postanowiłam skończyć z przeraźliwą bladością. Mam rewelacyjny lotion do ciała z vita liberata . mam chęć na kropeliki brązujące do twarzy z Collistar.. Miałam kolorówkę Gosh ale z pielęgnacji jak na razie jeszcze nic. Fanie, że ten produkt daje opaleniznę, którą można stopniować i nie jest wcale bardzo drogi.
OdpowiedzUsuńVita Liberata jeszcze nie znam, mówisz, że fajny? :-)
UsuńJa do twarzy dawniej stosowałam krem Sopot z Ziaji, ale teraz jakoś noe widzę i siebie potrzeby. Natomiast ręce i nogi wołają o słońce tudzież brązer ;-)
bardzie ciekawa recenzja, wielkie dzieki za nia :)
OdpowiedzUsuńjednak ja nie uzywam samoopalaczy bo jako Schneewittchen czuje sie najlepiej!
nie opalam sie i dlatego nawet smarujac tylko buzie, wygladaloby to u mnie dziwnie hihi
:****
No tak, moja królewno Śnieżko ♥ Ty masz taki typ urody, że nie potrzebujesz tego rodzaju specyfików :-) Ty jesteś klasyczną panią Zimą :-)
UsuńJa niestety nie mam dostępu do produktów gosha, niby powinny być w Hebe, ale mój jest biedny i nie ma ich produktów >.<
OdpowiedzUsuńOj to szkoda... jest jednak sporo sklepów internetowych, które prowadzą Gosha :-)
UsuńZaciekawiłaś mnie nim ;) Należę do osób bladych, więc taki stopniowy efekt byłby w sam raz ;)
OdpowiedzUsuńPewnie tak :-) No tym balsamem moom zdaniem nie można sobie zrobić krzywdy :-)
Usuńprzekonałas mnie firme gosh lubue kremy tonujace tez wiec moze ten balsam sie u mnie tez sprawdzi
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe, że będziesz z niego zadowolona :-)
UsuńJa mam z Bielendy Multifunkcyjny krem korygujący do ciała CC - działa bardzo delikatnie - jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś zadowolona! :-)
UsuńA czy ten twój balsam jest zmywalny? Czy efekt trzyma się przez kilka dni?
Czy Justynko nie jest to coś w klimacie Clarins, nazwy teraz nie pomnę, a nie chce mi się biec do góry do szuflady sprawdzić ;) Balsam do skóry (choć ten jest z założenia do buzi), co to delikatnie i stopniowo 'opala'. Bezpieczniejszy i fajniejszy :D
OdpowiedzUsuńA wiesz Marti, że to całkiem możliwe.
UsuńTakie rozwiązanie podoba mi się bardziej, niż "zwykły" samoopalacz ;-)
Wszystko na to właśnie wskazuje! :D
UsuńRozwiązanie zdecydowanie bezpieczniejsze. Ja samoopalaczami zawsze sobie krzywdę robiłam ;)
Ja przeważnie również ;-) Diorek, Pat&Rub i Ziaja całkiem dobrze się sprawdziły, ale za to śmierdziały okrutnie ;-)
UsuńNo tak, samoopalacze, to śmierdziuszki nad śmierdziuszkami :D
UsuńChyba jednak jest nieco za drogi :(
OdpowiedzUsuńNie jest najtańszy, ale za to dosyć wydajny ;-)
UsuńBardzo lubię samoopalacze i nadal szukam ideału więc może go kiedyś wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńTen jest zdecydowanie wart polecenia :-)
UsuńCiekawy kosmetyk. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na pewno wart uwagi, gdy ktoś lubi samoopalacze ;-)
UsuńPozdrawiam!
Ostatnio nauczyłam się stosowania samoopalaczy i odeszłam od balsamów stopniowo brązujących, ale propozycja Gosh'a brzmi bardzo ciekawie. W moim zapasach kosmetycznych mam jeszcze balsam AA, jestem bardzo ciekawa jak on się spisze na moich mlecznobiałych nogach :)
OdpowiedzUsuńDo nóg to chyba rzeczywiście lepszy jest mocniejszy samoopalacz :-) Ciekawa jestem, jak spisze się twój AA :-)
Usuńnie przepadam za takimi produktami, mam traumę z czasów gimnazjum:)
OdpowiedzUsuńJa też mam różne doświadczenia z samoopalaczami, ale ten balsam brązuje stopniowo, ciężko nim zrobić sobie krzywdę ;-)
UsuńJa raczej unikam podobnych kosmetyków, jestem ciapa i boje się, ze coś źle wyjdzie. Tutaj wspominasz, ze efekt można stopniowac i brzmi całkiem dobrze :)
OdpowiedzUsuńTu jest właśnie przewaga tego balsamu nad innymi samoopalaczami, że nie można nim sobie zrobić krzywdy :-)
UsuńJa jestem totalnym bladziochem, kiedyś używałam samoopalaczy ale teraz polubiłam swoja jasna karnację :D
OdpowiedzUsuńI dobrze! Niektórym typom urody opalenizna po prostu nie pasuje :-)
Usuńcos dla mnie bo ja na slonce nie wychodze i tez capram sie kremami brazujacymi , samoopalaczami i takimi innymi. a gosha nawet lubie. mialam od nich kiedys blyszczyk z lampka :D
OdpowiedzUsuńps.wracam po urlopie i nadrabiam zaleglosci :) dziekuje za komentarze u mnie :D
Ja też lubię Gosha, zawsze jestem zadowolona z tych kosmetyków :-) I ten balsam jest bardzo udany! Nie można nim sobie zrobić krzywdy ;-)
UsuńNie używam tego typu kosmetyków, więc raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńChociaż powiem szczerze, że mnie nim zaciekawiłaś. :)
Pozdrawiam,
Birginsen.
Gdybyś jednak miała okazję wypróbować tego rodzaju kosmetyk, szczerze polecam właśnie ten balsam. Bo nie można sobie nim zrobić krzywdy :-)
UsuńKoniecznię muszę go wypróbować. Jest już kolejny na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńJaki ma kolor ten balsam po wyciśnięciu z tuby? Biały czy ciemny?
OdpowiedzUsuń