Wracam po dłuższej przerwie do świata żywych :)
Wracam bardzo stęskniona za Wami, za blogowaniem,
wracam z mocnym postanowieniem poprawy i nowymi pomysłami :)
Przez ten długi czas mojej nieobecności udało mi się troche przemyśleć i nieco zmodyfikować moje kosmetyczne preferencje.
- Przede wszystkim systematycznie przechodzę na naturalne kosmetyki - przynajmniej tam, gdzie się da. Nie wiem, czy uda mi to w 100%, czy mogę zastąpić na przykład perfumy czy tusz do rzęs naturalnym odpowiednikiem, ale w kwestii pielęgnacji twarzy i ciała oraz makijażu coraz częściej udaje mi się znaleźć świetne naturalne alternatywy, które wyraźnie mi służą.
- Po drugie moim celem jest kosmetyczny minimalizm - nie potrzebuję już 15 żeli pod prysznic i 25 szminek, aby czuć się usatysfakcjonowaną. Wręcz przeciwnie - zdecydowanie więcej radości sprawia mi posiadanie kilku pewniaków, które używam i które z pewnością zużyję, zanim one zdążą się przeterminować czy zepsuć.
- I po trzecie - staram się oszczędnie i z głową podchodzić do zakupów kosmetycznych. Coraz częściej odkrywam naprawdę dobre i skuteczne kosmetyki, które nie kosztują fortuny. Dawniej o wiele częściej sięgałam po luksusowe marki. Dziś zdecydowanie chętniej stawiam na dobre składy. Dzięki czemu wydaję na kosmetyki dużo mniej, a z mojej obecnej pielęgnacji jestem bardzo zadowolona.
Po tym przydługawym wstępie chciałabym pokazać Wam krem, który odkryłam kilka miesięcy temu i który być może stanie się moim ulubieńcem roku :)
Długo szukałam lekkiego kremu na dzień, który sprawdziłby się do mojej mieszanej skóry. Na migdałowy krem Korres trafiłam zupełnie przypadkowo, przy okazji zakupu serum z dzikiej róży tejże marki. Przypomniałam sobie, że kiedyś na blogach czytałam sporo pozytywnych opinii na jego temat. Dodatkowo dobry skład i całkiem fajna cena (w Austrii kosmetyki Korres są sporo tańsze, niż w Polsce) przekonały mnie do zakupu.
Łagodny, lekki, ale jednocześnie niezwykle skuteczny - tak mogłabym w skrócie opisać ten krem.
Krem zachwycił mnie niemalże od pierwszego użycia.
Zgodnie z obietnicą producenta idealnie nadaje się do cery mieszanej, tłustej, a także do wrażliwej.
Krem natychmiast się wchłania, nie pozostawia żadnej warstwy na skórze. Pomimo lekkiej puszystej tekstury skóra jest iealnie nawilżona, odżywiona. I przede wszystkim nie świeci się! Nie jest to taki tępy mat. Skóra twarzy wygląda zdrowo i naturalnie :)
Pomimo braku filtrów przeciwsłonecznych używam tego kremu jako pielęgnacji dziennej. Krem idealnie nadaje się pod makijaż - stosowałam pod niego płynny podkład, stosuję obecnie sypki puder mineralny i nie spotkałam się z żadnym rolowaniem czy plamami.
Nie jest to z pewnością intensywny produkt antystarzeniowy. Jest to raczej uniwersalny krem przeznaczony do każdego wieku, który można stosować zarówno na dzień, jak i na noc. Jeśli mam ochote na mocniejszą pielęgnację anti-aging, stosuję pod ten kremik dodatkowo serum. Najczęściej jednak sięgam po ten krem solo - taka pielęgnacja dzienna bardzo dobrze służy mojej 37-letniej cerze.
Ku mojej wielkiej krem zawiera w swoim składzie 95,7% naturalnych składników. A oto najważniejsze z nich:
- olej i proteiny ze słodkich migdałów - odpowiedzialny za nawilżenie i odżywienie skóry, hydroregulację i łagodzenie
- dwa rodzaje kwasu hialuronowego - małocząsteczkowy (odpowiedzialny za nawilżenie warstwy rogowej naskórka) oraz wielkocząsteczkowy (tworzy ochronny, aczkolwiek niewyczuwalny film na skórze, chroniący przed utratą wody)
- ekstrat z owsa szorstkiego - który nawilża, redukuje transepidermalną utratę wody
Co ciekawe krem ten dostępny jest w trzech wersjach: do cery suchej, do cery normalnej oraz moja wersja do cery tłustej i mieszanej.
Produkty marki Korres dostępne są w Polsce stacjonarnie w perfumeriach Sephora, jednak ich ceny są tam zdecydowanie zawyżone! Dlatego zdecydowanie lepiej poszperać w online sklepach, których na szczęście nie brakuje :)
Obecnie używam już drugiego słoiczka i z pewnością chętnie będę do tego kremu wracać. Wpisuję go na moją listę pewniaków :)
Z kosmetykiem Korres jeszcze nie miałam styczności.
OdpowiedzUsuńNie jest to jeszcze bardzo popularna marka, a szkoda ;)
UsuńFajnie, że wróciłaś:).
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś z tej marki próbki kremu na noc z wyciągiem z czarnej sosny i byłam z niego bardzo zadowolona.
Ten o którym piszesz też mnie ciekawi:).
Dziękuję, Iwonko :) :)
UsuńJa z tej serii z sosny jeszcze niczego nie miałam. Natomiast teraz jest taka fajna nowa seria kasztanowa, też anti-aging, ale nie taka mocna, jak właśnie ta sosnowa.
15 zeli, co to jest :D
OdpowiedzUsuńPolecasz tak ogólnie kosmetyki Korres?
Tak, kiedyś miałam w łazience 15 żeli pod prysznic. Nie licząc jeszcze zapasów w szufladzie... ;)
UsuńKamilko polecam Korres, im nowsze serie, tym fajniejsze mają składy! Serum z dzikiej róży jest bardzo fajne, a jeszcze teraz wyszła nowa seria kasztanowa. Mam z niej krem pod oczy i po kilku dniach stosowania muszę stwierdzić, że jest super :)
Tylko jak zobaczyłam ceny kosmetyków Korres w polskiej Sephorze, to byłam w szoku - są dużo wyższe nawet od cen w Austrii czy w Niemczech.
Mam jeszcze z Korres błyszczyki do ust oraz cień do powiek w kredce - świetne produkty :)
Dobre ceny Korres są na zlotewyrzedaze.pl dlatego pytam :) np. żele pod prysznic 15 zł (były też w dwupakach w tej cenie) ale wyprzedane już. Krem nawilżający zamiast 145zł to 40zł czy inne kremy 55 zł zamiast 195zł
UsuńOoo to super! Ja widzę, że ty jesteś ekspertką od korzystnych zakupów w sieci :-) Dzięki za polecenie :-)
UsuńZłote wyprzedaże akurat śledzi mój mąż :p Wypatrzył sobie zegarek i przy okazji popatrzyła co tam mają. Ja sobie kupiłam krótkie kalosze które wyglądają jak normalne buty.
UsuńWłaśnie od dzisiaj znowu Korres na Złote Wyprzedaże :) Upolowałam pare rzeczy
UsuńU mnie również pojawiło się ostatnio wiele kosmetyków naturalnych, ale z marką Korres nie mam jeszcze doświadczeń.
OdpowiedzUsuńAguś właśnie widziałam na twoim blogu świetną gromadkę :) Fantastycznych kosmetyków używasz :)
UsuńCudownie, żę wróciłaś Kotecku :) a zdradzisz czym podyktowany jest fakt przechodzenia na bardziej naturalne składy?
OdpowiedzUsuńZ Korresem jakoś nie szczególnie się polubiłam. Być może dlatego, że nie trafiłam na odpowiedni krem ( miałam kilkanaście próbek)
Słonko, mnie jakoś zawsze bardziej ciągnęło do kosmetyków z naturalniejszymi składami. Tylko dawniej nie było chyba aż takiego wyboru, jak obecnie ;)
UsuńPoza tym od w sumie już lat miałam problem, że w okolicach brody wyskakiwały mi jakieś zaskórniki i inne niespodzianki. Odkąd uzywam naturalniejszych produktów, nie mam praktycznie w ogóle pryszczy. Myślę, że to przede wszystkim zasługa minerałów, ale w dużej mierze również naturalnych kremów.
Ja też się skłaniam ku bardziej naturalnych składów, ale wiem na pewno, że nie będę ortodoksem. Grunt, że służy cerze - to najważniejsze :)
UsuńRacja, Gosieńko! Ja ortodoksem także nie będę - nie potrafię zrezygnować z niektórych szminek, z tuszów do rzęs, z błyszczyków... Żadna ze mnie ekomaniaczka. Ale ostatnio naprawdę mam szczęście do fajnych kosmetyków z dobrymi składami :)
UsuńA to warto wiedzieć, że u nas ceny zawyżone. Słyszałam podobną informację o ciuchach w H&M, w porównaniu chyba z Holandią czy z Belgią... To jest straszne - pensje niższe, ceny wyższe!
OdpowiedzUsuńJa w takim razie zawsze byłam minimalistką, bo miałam najwyżej 2 żele na raz :-)
To świetna decyzja, żeby się przestawiać na naturalne... W kwestii perfum ja bym nie umiała zrezygnować definitywnie, ale też chcę przetestować różne olejki, chociaż to jednak nietrwałe jest. Na przykład olejek z sosny tybetańskiej jest w Polsce bardzo drogi. Warto te ceny porównywać, bo mi się wydaje że nas robią w jajko, bo myślą, że Polacy jednak mało jeżdzą i będą przepłacać za "luksusy". Czy używasz jeszcze balsamów i mleczek do ciała? Bo ja chcę spróbować zamiast balsamu olej kokosowy sobie powcierać, gdyż czytałam, że wiele osób tak robi. Nawet dzisiaj miałam to zrobić pierwszy raz, ale jakoś nie mam ciągle odwagi? I też olej kokosowy zamiast balsamów do ust... Znam kobietę, która nie używa szamponu, tylko robi coś z jajka i oliwy...Olej orzechowy jest dobry na włosy, zaraz sobie będę wcierała to :D
Jeśli chodzi o te ceny, to zauważyłam to głównie własnie w Sephorze, że tam ceny są niezwykle zawyżone! Produkty Korres kosztują o około 20% więcej, niż na przykład w Austrii. Natmiast ciuchy w sieciówkach kosztują chyba mniej więcej tyle samo, oczywiście też w zależności od kursu złotego.
UsuńWiesz Kochana, oleju kokosowego jeszcze nie używałam, ale od jakiegoś czasu mam 100% masło shea i używam je na suche partie skóry ciała. Muszę jednak przyznać, że na przykład kakaowe masło do ciała z Organique daje u mnie lepsze efekty i nawilżenie utrzymuję się zdecydowanie dłużej.
W tym tygodniu idę na farbowanie włosów naturalną farbą... Wtedy bedę musiała używać do włosów tylko i wyłącznie naturalnych produktów ;)
Mógłby być nawet fajny post o tym :-))
UsuńMyślę nad tym :-) Z pewnością opiszę moje wrażenia ;-)
UsuńBardzo podziwiam Twoją chęć przejścia tylko na kosmetyki naturalne - ja kiedyś próbowałam i bardzo szybko się zniechęciłam :(
OdpowiedzUsuńNa szczęście ostatnio trafiam na same fajne kosmetyki z naturalnej półki. Ale nie zawsze tak było ;) Kilka razy przejechałam się na naturze ;)
UsuńSuper, że wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam na Insta - miałam ten krem i nieźle się sprawdził. Na wiosnę i lato miałam Origins GinZing, a teraz na zimę mam na oku jeszcze inny, bardziej treściwy, bo mam fatalnie suchą skórę:(
Dzięki Martuś :) Choć sama nie ma suchej skóry, to ciekawa jestem, jaki krem na zimę wybrałaś :)
UsuńNo nareszcie:) liczę na Twoją poprawę :P
OdpowiedzUsuńMarkę Korres trochę znam, ogolnie lubie;)
Dzięki, Ewelinko :-) Ja też z Korres mak dobre doświadczenia. Jedynie ich kultowe masełko do ust w ogóle się u mnie nie sprawdza... nie rozumiem jego fenomenu... ;-)
Usuńno w końcu jesteś :*
OdpowiedzUsuńDziekuje, Kasiu :-*** Bardzo mi brakowało bloga :-)
UsuńTyyyyyyyle Cię nie było, że ho ho! Dobrze, że jesteś! :*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za postanowienia! U mnie by się chyba nie udało. Minimalistką chyba nigdy nie zostanę, choć czasem sobie marzę.. a luksusowe produkty kocham tak bardzo, że naturalne nie kręcą mnie nic a nic ;)
Marti kochana, ty jesteś absolutną znawczynią i wielbicielką luksusowych kosmetyków i inaczej być nie może :-) Zresztą z pewnych rzeczy nie uda mi się przejść zupełnie. Na przykład nie wyobrażam sobie, żebym zrezygnowała z ukochanych błyszczyków Chanel czy szminek... Tak więc nie będzie u mnie aż tak radykalnie ;-) A co do minimalizmu, to niestety nadmiar wszystkiego zaczął mnie przerastać i przytłaczać. Dlatego musiałak coś zmienić ;-)
UsuńWe wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek. Błyszczyki Chanel to dobra droga! Nie zbaczaj z niej :D
Usuń:**
Tak jest, Marti :) Z pewnych słabości nie bedę mogła zrezygnować :)
UsuńCieszę sie że jesteś ze wróciłaś :***
OdpowiedzUsuńKorres - nic nie miałam od nich
Dziękuję bardzo, Kochana :-)
Usuńfajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńswietne postanowienie :)ja niestety za bardzo kocham kosmetyki kolorowe, by się probować w ten sposob ograniczac, ale jesli chodzi o pielegnacje, to z ilosci kosmetykow jestem zadowolona :) minimalnie i wszystko co trzeba :)
Wiem, Justynko... O ile w kwestii pielęgnacji wybór naturalnych produktów jest całkiem spory, to z kolorówką jest trochę gorzej... Wiem, że na przykład nie zrezygnuję z normalnego tuszu czy ze szminek, błyszczyków. Ale na przykład mam fajne paletki cieni z Lily Lolo, które zachowują się lepiej, niż niejedne cienie z wyższych półek ;-) Przyznaję jednak, że wybór szminek naturalnych jest dosyć mały...
UsuńSłyszałam o marce, ale moim zdaniem jest dość droga. Ale zachęciłaś mnie do poszukania tego kremu:)
OdpowiedzUsuńNiestety ceny kosmetyków Korres są bardzo wysokie. A szkoda, bo z pewnością wiele dziewczyn chętnie poznałoby je bliżej. Krem o którym piszę jest raczej średnim przedziale cenowym - kupuję go za 24 Euro. Z tego co wiem to warto poszukać go w sklepach internetowych - tam ceny są dosyć dobre :-)
UsuńKorres mi oby, może kiedyś się to zmieni ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :-)
UsuńNawet nie wiesz Justynko, jak się cieszę, że wracasz :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie prezentuje się ten krem, drugi słoiczek - to wiele mówi, a mając cerę taką jak ty, czuję że byłabym zadowolona. Marki Korres niestety nie znam, ale wiem, że to chwilowe, niech tylko zajdzie potrzeba zakupu :) W internetowych sklepach chętniej kupuję, znacznie niższe ceny i przyjemność " robienia " zakupów nie wychodząc z domu działają na ich korzyść.
Buziaczki przesyłam Kochana :*
Nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać, Kochana :-) Podziwiam ciebie, że mimo rodziny i pracy zawodowej udaje ci się zorganizować czas na prowadzenie tak pięknego i rzetelnego bloga :-)
UsuńTatianko, ja chyba też wolę zakupy w sieci - większy wybór i zdecydowanie lepsze ceny! Kremy Korres bardzo polecam, ale jest też tyle innych marek do odkrycia. Na przykład ostatnio interesują mnie produkty polskich marek Clochee oraz BioIQ - znasz może?
Całuję mocno, Kochana :-***
Fajnie, że tu jesteś :D Mimo, że my cąigle w jakimś kontakcie zwłaszcza jeśli chodzi o INNE sprawki ;D
OdpowiedzUsuńA tak na serio: jakie szminy zostawiasz i co robisz z resztą? ;D
Mi nie do konca odpowiada naturalna pielęgnacja ale czasem coś testuje: co do korres balsamy do ciała mają fantastyczne, miałam jakieś próbki czegoś do twarzy - uczuliło mnie, mam coś jeszcze od nich z grantem więc sprawdzę ;A mi się wydaje, że swego czasu w Sephorze można było kupić dwa te kremy w zestawie ;)
No właśnie, Krystyna łączy ;-)
UsuńJustyś, o ile łatwo przestawić się na naturalną pielęgnację, to z kolorówką jest trochę trudniej. Na pewno nie zrezygnuję zupełnie z moich ukochanych błyszczyków Chanel, a także ze szminek Shiseido, Chanel i Urban Decay. Podobnie z tuszy do rzęs - jestem wielbicielką maskar z Gosha i wiem, że lepszych dla mnie nie znajdę ;-) Nie przestawię się radykalnie i w 100% na naturalną kolorówkę, ale na przykład nie wyobrażam sobie powrotu do tradycyjnych podkładów, odkąd odkryłam minerały :-)
Tak jak Ci pisałam na Instagramie uwielbiam go w wersji dla cery suchej. Jeden z najlepszych kremów jakie miałam okazję używać, na pewno będę do niego wracać. Jest cudowny!
OdpowiedzUsuńFajnie, że mamy podobne zdanie na temat tych kremów :-) Korres wykonał kawał dobrej roboty :-)
UsuńNie miałam jeszcze nic tej marki z wyjątkiem lakieru do paznokci. O ile do pielęgnacji lubię jak najwięcej naturalnych składów, to do makijażu nie zawsze jestem z nich zadowolona. Ten krem z pewnością wypróbuję jak polecasz, bardzo mnie ciekawi :) Teraz czekam na krem Stenders'a :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś miałam lakier do paznokci z Korres, ale nie byłam jakoś szczególnie zadowolona ;-)
UsuńCiekawa jestem, jak ci się sprawdzi Stenders :-)
nie miałam tego, myślę ze warto spróbować
OdpowiedzUsuńDyed Blonde
Z pewnością :-)
UsuńSuper, że wróciłaś! :) kremiku jeszcze nigdy nie miałam, ale mam ochotę poznać tą markę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A marka Korres ma naprawdę fajne kosmetyki :)
UsuńJa zastanawiam się nad naturalnym tuszem do rzęs. Niestety nigdy takowego nie próbowałam, na takich firmach się nie znam a do tego mam wrażliwe oczy - którym większość tuszy nie odpowiada i dostaję alergii. Może znasz coś godnego polecenia dostępnego w DE bądź Austrii. ?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie miałam nigdy naturalnego tuszu do rzęs. Z tych nienaturalnych polecam zawsze tusze marki Gosh, które można kupić w Austrii w drogeriach Bipa. Jeśli chodzi o naturalną kolorówkę dostępną stacjonarnie, to wiele filii drogerii Müller Markt posiada własny dział z naturalnymi produktami - tak zwane Natur-Shops. Tam można znaleźć na przykład kosmetyki mineralne marki Marie W. Warto jednak poszperać on-line - na przykład na najoba.de mają też bardzo dużo kolorówki, między innymi z Lily Lolo :)
UsuńJesteśmy w podobnym wieku także coś dla mnie :) Miło, że znów jesteś. Ja od roku kupuję tylko to co potrzebuję, nie mam żadnych kosmetycznych zapasów :) I jeśli mam taki wybór to stawiam na naturę ;)
OdpowiedzUsuńMadziu, masz bardzo dobre podejście do tematu :) Zgadzam się z tobą całkowicie i mam nadzieję, że i mnie uda się osiągnąc taki minimalizm :) Choć siłą rzeczy zapasy muszę robić, bo używam sporo polskich kosmetyków, która na co dzień nie są dla mnie dostępne ;) Ale poza tym mam zamiar chodzić na zakupy tylko wtedy, gdy rzeczywiście czegoś potrzebuję ;) No i natura w pierwszej kolejności :)
Usuń