Denko luty - marzec 2016

Jedno małe śmietnisko i tyle radości! ;) Bo właśnie denkowanie sprawia mi ogromną frajdę :) 
Od niepamiętnych czasów dążę do minimalizmu kosmetycznego i chyba jestem na całkiem dobrej drodze ;) Wszelkie zalegujące zapasy staram się zużywać jak szalona, a oto i wyniki moich starań z ostatnich dwóch miesięcy:






  • fluid pielęgnacyjny pod oczy marki Lierac z serii Magnificence - bardzo lekki produkt w formie pędzelkowej, która nie należy do moich ulubionych. Fluid używałam jako serum pod oko, nakładając dodatkowo krem. Ten egzemplarz dostałam jako gratis do kremu
  • tusz do rzęs Gosh Catchy Eyes - moim zdaniem najlepszy drogeryjny tusz, jeśli zależy Wam na podkręceniu i wydłużeniu rzęs! Piękny efekt i super trwałość spowodowały, że mam już kolejne opakowanie :) 
  • tusz do rzęs Helena Rubinstein Lash Queen Fatal Blacks - miało być tak pięknie, a wyszło trochę gorzej... Tusz bardzo mocno pogrubiał, lecz cóż z tego, skoro niemiłosiernie się osypywał... Raz na zawsze wyleczyłam się z helenkowych tuszy...
  • tusz do brwi MAC - niezastąpiony, o czym świadczy kolejne zużyte opakowanie :) 
  • krem do rąk Caudalie - mimo mojej wielkiej sympatii do marki Caudalie muszę stwierdzić, że ten krem to cienki zawodnik... Nawilżenie na bardzo krótką chwilę, zero efektów, nie polecam, niestety...


  • żel pod prysznic Pat&Rub - uwielbiam ich żele! Są bardzo pielęgnacyjne i wydajne! Mój ulubiony jest z serii otulającej, ale ten relaksujący również należy do faworytów :) 
  • pianka pod prysznic Rituals - mnie akurat te pianki nie ruszają... Wolę ich olejki pod prysznic ;) 
  • mydła w kostce ze Sztuki Mydła - uwielbiam te kostki, przy czym jednak Kozimilk mnie trochę rozczarował, bo strasznie szybko się rozpuszczał... Za to Kokomak z zatopionymi ziarenkami maku fantastycznie się spisywał :)


  • serum antycellulitowe Collistar - świetny produkt! To moje drugie opakowanie i pewnie będą następne, jeśli tylko trafię na jakąś fajną promocję ;) 
  • balsam dla dzieci z Pat&Rub - to również stały bywalec w mojej łazience. Lubię bezzapachowe smarowidła do ciała, a ten balsam bardzo fajnie nawilża i pielęgnuje nawet dorosłą skórę :)


  • masła do ciała Organique Sensitive oraz kawowe - wielokrotnie zachwycałam się masłami tej marki, nie bez powodu! Po ich użyciu skóra jest długotrwale nawilżona i wypielęgnowana


  • pianka do mycia rąk Bath & Body Works - dzięki kochanemu Eskowi mogłam wreszcie sama doświadczyć, jak świetne są te pianki! Jeśli kiedyś będę miała okazję zakupów w B&BW, na pewno skuszę się na kolejne! 
  • peeling do ciała Rituals - uwielbiam scruby tej marki i obecnie posiadam jeszcze inny wariant zapachowy, który bardziej mi odpowiada, niż pomarańczowy ;)


  • fluid pielęgnujący do cery mieszanej z Origins - niestety rozczarował. Do mojej mieszanej cery absolutnie się nie nadawał. Pozostawiał połyskującą warstewkę, właściwości pielęgnujacych nie zauważyłam... Nie udało mi się go całkowicie zdenkować... 
  • micel z Biodermy - koniecznie Sensibio AR :) Uwielbiam i używam od lat!
  • tonik bezalkoholowy marki Estelle & Thild - ta szwedzka firma produkująca ekologiczne kosmetyki jest w Polsce jeszcze mało znana, a szkoda... Zarówno tonik, jak i pianka, którą jeszcze mam, są fantastyczne! Z pewnością jeszcze skuszę się na kolejny zakup.


  • maska do włosów Energizing marki Organique - polubiłam ją przede wszystkim dlatego, że jest bardzo lekka i nie obciąża moich cienkich kosmyków. Produkt absolutnie wart polecenia!
  • olejek do skóry głowy Thin Hair z Phenome - kupuje go regularnie mimo wysokiej ceny... Jedyny olejek, który tak dobrze się sprawdza, mimo, iż mam cienkie włosy skłonne do przetłuszczania. Używany regularnie wzmacnia cebulki włosowe i przyczynia się do zahamowania wypadania
  • szampon Phenome na objętość - kiedyś go lubiłam, z czasem ta sympatia nieco zmalała... Moim zdaniem szampony z Yves Rocher sprawdzają się znacznie lepiej, a kosztują dużo mniej :)


  • krem Lierac Magnificence - wersja do cery mieszanej - jak dla mnie rewelacja! Niedawno zachwycałam się nim na blogu. W tym kremie odpowiada mi dosłownie wszystko. To już mój drugi zużyty słoiczek. Obecnie robię sobie od niego przerwę, ale z pewnością jeszcze do niego wrócę
  • krem pod oczy La Roche Posay Redermic C - to także drugie zużyte opakowanie. Fajny lekki kremik, który nie podrażnia. Jeśli chodzi o działanie to na efekty trzeba poczekać, ale ten krem rzeczywiście rozświetla okolice oczu i niweluje w jakimś stopniu widoczność cieni
  • olejek do twarzy Caudalie Polyphenol - moja mieszana cera średnio go polubiła... Miałam wrażenie, że olejek słabo się wchłania, a i stopień nawilżenia pozostawiał trochę do życzenia...
  • Caudalie Vinosource - jeden produkt w dwóch formułach - nawilżający sorbet oraz matujący fluid. Obydwie formuły bardzo dobrze sprawdziły się u mnie i z pewnością skuszę się na ponowny zakup!


A na koniec trzy wyrzutki... Niestety nie dało się ich zdenkować... Największe rozczarowanie ubiegłego roku, tym bardziej, że zwłaszcza produkty Aveda są drogie... 
  • Aveda odżywka oraz szampon do włosów cienkich - nie zauważyłam żadnych właściwości pielęgnujących, szampon niemiłosiernie plątał włosy a o objętości mogłam sobie tylko pomarzyć... 
  • Origins odżywka miętowa do włosów - to jakieś nieporozumienie! Uwielbiam wszystko, co miętowe, a ta odzywka miała być idealna do włosów tłustych... Tymczasem odżywka miała konsystencję niczym rzadki szampon, a co najdziwniejsze - przy wmasowywaniu we włosy zaczynała się pienić! Nie robiła nic, nie ułatwiała rozczesywania... jedynie pięknie pachniała, ale to zdecydowanie za mało... 
Jak widać większość pustaków dobrze się sprawdziła, choć znalazło się i miejsce na parę bubelków ;) 
Oby do następnego denka! :)


Maseczka oczyszczająco-matująca Sephora

Mud Mask z Sephory nie jest żadną nowością na rynku kosmetycznym, za to jest bardzo popularną maską, którą z pewnością większość z Was ją zna i lubi. Pisząc post o tym błotku nie wniosę tu niczego nowego i odkrywczego. Dla mnie jest to jednak kosmetyk wyjątkowy :)  

Nigdy nie byłam szczególną wielbicielką maseczek do twarzy, owszem, zawsze miałam jakieś w swoich zbiorach, ale sięgałam po nie od czasu do czasu, gdy tylko mi się przypomniało ;) 

Mud mask od Sephory jest zupełnie inna - to moja pierwsza maseczka, po którą sięgam regularnie i z wielką przyjemnością :) Dlaczego? Bo widzę efekty jej działania :) I tak już od trzech miesięcy w każdy piątkowy wieczór powtarzam ten dobroczynny oczyszczający rytuał. 

Skład maseczki oparty jest głownie na białej glince (kaolin), która absorbuje zanieczyszczenia skóry, posiada właściwości ściągające, oczyszczające i regenerujące. Maska zawiera także miedź, cynk, witaminy E, C, A, F oraz B5. 

Według producenta maseczka przyczynia się do zmniejszenia wydzielania sebum, usuwa zanieczyszczenia, pozostawia skórę matową, idealnie oczyszczoną, jednocześnie jej nie wysuszając. Oczyszcza pory i redukuje niedoskonałości. 

W tych obietnicach jest sporo prawdy :) Jestem posiadaczką skóry mieszanej z rozszerzonymi porami w strefie T, jednocześnie płytko unaczynionej, na której pojawiają się rozszerzone naczynka. Maseczka już po pierwszym użyciu pozostawia skórę niezwykle gładką i miękką w dotyku, oczyszczoną, odświeżoną. 
W żadnym wypadku nie podrażnioną i nie przesuszoną. 
Maska z pewnością nie spowoduje, że rozszerzone pory znikną, ale z pewnością przyczynia się do ich dogłębnego oczyszczenia i odblokowania. 

Producent zaleca stosować maskę 1-2 razy w tygodniu na oczyszczoną skórę. Już po chwili od nałożenia maska zastyga na skórze, a po upływie 10 minut można ją bezproblemowo usunąć za pomocą ciepłej wody, wykonując jednocześnie delikatny masaż za pomocą farfocli ukrytych w maseczce. 


Kiedyś miałam już słynną czarną maseczkę oczyszczającą od GlamGlow. Dzisiaj muszę przyznać, że Sephora jest idealną alternatywą dla GG, która kosztuje 4 razy więcej, a jej działanie i efekt są bardzo zbliżone. Mnie osobiście Sephora odpowiada bardziej, niż GG. Lubię w niej wszystko! Błotną konsystencję, świeży zapach, wygodne opakowanie, cenę, ale przede wszystkim działanie. Skóra staje się gładka, odświeżona, rozświetlona, wolna od zanieczyszczeń i nadmiaru sebum, a przez to mniej podatna na niedoskonałości i inne niespodzianki :) 


Bardzo się cieszę, że skusiłam się na tą maskę, bo dzieki temu odkryłam kolejny kosmetyk, którego nie może u mnie zabraknąć!